Po zniesieniu przez Unię Europejską zezwoleń drogowych dla ukraińskich przewoźników na przejazdy dwustronne i tranzytowe, szturmem podbijają oni wart 136 mld zł polski rynek przewozowy. Cierpi na tym polska branża transportowa. I nie tylko polska.

Europejsko-ukraińska umowa transportowa

W wyniku wojny na Ukrainie oraz trudnej sytuacji, w której znalazł się nasz wschodni sąsiad, w 2022 roku Unia Europejska podpisała z Ukrainą umowę w sprawie transportu drogowego towarów. Jej głównym celem było wsparcie ukraińskiej gospodarki m.in. poprzez tymczasowe zniesienie zezwoleń na przewozy drogowe towarów pomiędzy UA a UE. Na mocy umowy zezwoleń nie wymagają także dokonywane przez obie strony tranzyty do krajów trzecich, natomiast umowa nie zezwala stronie ukraińskiej wykonywać na terenie UE bez zezwolenia przewozów kabotażowych czy cross-trade. Umowa jest obecnie przedłużona do 30 czerwca 2024 r.

Nierówna konkurencja

Jak nietrudno było przewidzieć, umowa stworzyła nowe perspektywy dla ukraińskiej branży transportowej. Przed wybuchem wojny ukraiński eksport był w zdecydowanej większości realizowany drogą morską – w ten sposób wywożono z kraju blisko 90% towarów eksportowych.  Od czasu podpisania umowy transportowej z Unią Europejską  większość ukraińskiego eksportu przejął transport drogowy. Na tym jednak nie koniec, umowa otworzyła bowiem ukraińskim przewoźnikom drzwi do europejskiego rynku transportowego, i to bez wymogów czy obowiązków, które spełniać muszą przewoźnicy europejscy. I tu zaczyna się problem.

Jak zauważają polscy przewoźnicy, Ukraińcy zdobywając przywileje unijne, w szybkim tempie zaczęli wypychać polskie firmy z atrakcyjnych przewozów do Ukrainy, bowiem te nie mogły konkurować z nimi pod względem stawek. Na tym jednak nie koniec. Polscy przewoźnicy głośno mówią o tym, że ukraińskie firmy podejmują się przewozów kabotażowych oraz przerzutów, do których nie mają prawa. Oferując konkurencyjne stawki realizują przewozy z polskim eksportem na zachód, a tam wykonują kolejne przewozy korzystając z nieszczelnego systemu kontroli. Ten rodzaj transportu stanowił ok. 38% wszystkich międzynarodowych przewozów drogowych wykonywanych przez polskie firmy, więc konkurencja jest mocno przez branżę odczuwalna.

Polska branża transportowa od dawna bije na alarm i wskazuje na nierówne warunki, w których zmuszona jest konkurować z ukraińskimi przewoźnikami. Ukraińskie przedsiębiorstwa transportowe mają zdecydowanie niższe koszty, szczególnie wynagrodzeń. Wynoszą one w przypadku kierowców około 500-700 euro miesięcznie, podczas gdy polscy przedsiębiorcy muszą płacić pensje rzędu 2-2,5 tys. euro miesięcznie, a kolejne podwyżki przed nimi, bowiem rok 2024 rozpoczął się dość znacznym podniesieniem przeciętnego prognozowanego wynagrodzenia. 

Ukraińscy przewoźnicy są w stanie oferować stawki za fracht niższe nawet o 30–40% także dzięki braku obowiązywania w tym kraju unijnych regulacji, w tym pakietu mobilności. Regulacje nakładają na unijnych przedsiębiorców szereg obowiązków, których spełnienie wpływa znacząco na koszty prowadzenia działalności. Firmy ukraińskie tych wymogów spełniać nie muszą, co zdaniem polskich przewoźników czyni konkurencję na rynku nieuczciwą. Ze strony polskich firm przewozowych słychać głosy o 25, a nawet 50% spadkach w ilości realizowanych zleceń.

Strajki przewoźników bez pożądanych rezultatów 

Trudna sytuacja na rynku zmusiła polskich przewoźników do wszczęcia akcji protestacyjnych. Od miesięcy sytuacja na granicy z Ukrainą jest napięta. Polska branża transportowa stoi na stanowisku, że europejska umowa z Ukrainą nie powinna ograniczać rozwoju firm transportowych w naszej części Europy, i znajduje w tym poparcie przewoźników z innych państw członkowskich, przede wszystkim Słowacji i Węgier. 

W grudniu 2023 roku delegacje Polski, Słowacji i Węgier poinformowały KE o wpływie umowy między UE a Ukrainą na unijny rynek. Komisja Europejska jednak – podobnie jak w sporze o produkty rolne – stanęła po stronie Ukrainy. Jak donoszą media, KE przeznaczy środki finansowe dla Rumunii celem pilnej budowy autostrady na Ukrainę. Ma ona stworzyć nowe połączenie będące alternatywą dla tras biegnących przez Polskę i Węgry.  

W dniu 8 lutego, podczas posiedzenia sejmowej Komisji Infrastruktury, Wiceminister Paweł Gancarz przyznał, że jak na razie nie ma widoków na powrót zezwoleń dla przewoźników z Ukrainy, a Unia Europejska przedłuży o kolejny rok umowę transportową. To oznacza, że najważniejszy postulat protestujących przewodników nie zostanie spełniony.  

Znalezienie rozwiązania tej trudnej sytuacji jest pilne, bowiem jak zauważa Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, na napiętej sytuacji na granicy polsko-ukraińskiej mocno traci polski biznes. W 2023 roku Polska zanotowała dodatnie saldo w handlu z Ukrainą wynoszące ponad 30 mld zł! Analizy PUIG wskazują na to, że ponad 70% polskich eksporterów pozostawia gestię transportową po stronie nabywcy. W tym kontekście rosnący udział ukraińskich firm w realizacji tych przewozów nie jest niczym dziwnym – Ukraińcy wolą zlecać transport swoim rodakom.  Maciej Wroński, prezes organizacji pracodawców Transport i Logistyka Polska, uważa, że być może na tym polu należy szukać sposobu na nierówną walkę z konkurencją zza wschodniej granicy. Jeżeli powrót do zezwoleń jest na razie mało prawdopodobny, należy przekonać polskie firmy, aby usługi transportowe zamawiały u polskich przewoźników.

Ukraińscy przewoźnicy blokują przejścia polskim ciężarówkom

Czas nagli, bowiem sytuacja na granicy polsko-ukraińskiej staje się coraz bardziej napięta. Choć polscy przewoźnicy zawiesili swój protest do 1 marca, to w dniu 20 lutego oficjalnie rozpoczął się protest przewoźników z Ukrainy, którzy na przejściach granicznych w Hrebenne, Korczowej i Medyce zablokowali wjazd na Ukrainę ciężarówkom z polskimi tablicami rejestracyjnymi. Protest jest odpowiedzią na blokowanie przejazdów po polskiej stronie, gdzie trwają protesty rolników, i ma potrwać do 15 marca. Ołeh Dubyk, szef organizacji pozarządowej „Ukraińska Unia Transportowa w Obwodzie Lwowskim”, zapowiedział, że polskie ciężarówki będą wpuszczane do Ukrainy z takim samym opóźnieniem, z jakim Polacy wpuszczają do Polski ciężarówki ukraińskie. Obecne szacunki mówią o sześciu zablokowanych punktach kontrolnych oraz o 2500 polskich ciężarówkach stojących w kolejkach w kierunku Ukrainy. 

Wszystko wskazuje na to, że zablokowana zostanie cała granica z Ukrainą. Branża transportowa znalazła się bowiem w sytuacji, w której o przetrwanie walczą przewoźnicy z obu stron blokady. Niestety na horyzoncie nie widać rozwiązań, które szybko i skuteczne zdołałyby przełamać ten impas.