Zgodnie z danymi Krajowego Rejestru Długów średnie zadłużenie przedsiębiorcy z branży TSL sięga 40 tys zł. W rejestrze dłużników końcem września 2022 widniało 28 139 firm z sektora transportowo-logistycznego. I choć liczba ta spadła w stosunku do danych z zeszłego roku o ok 3%, to kwota całkowita zadłużenia, sięgająca 1,13 mld zł, jest nadal zatrważająca.

Dla przedsiębiorców z branży TSL bardzo trudnym czasem był okres pandemii. Zgodnie z raportem Krajowego Rejestru Długów z 2021 roku „Obciążenie ponad normę – czyli sytuacja finansowa w branży TSL”, zadłużenie firm transportowych wzrosło od początku pandemii w 2020 roku do końca 2021 roku aż o 27%. W czasie kryzysu wzrosła nie tylko liczba firm wpisanych na listę dłużników (o 925 podmiotów), lecz także średnia kwota zadłużenia – z 43,2 tys zł w marcu 2020 do 52,6 tys zł pod koniec 2021 roku. Najnowsze dane KRD wskazują, że branża powoli wychodzi z trudności, jakie przyniosła pandemia COVID-19. Rok 2022 przyniósł pewną stabilizację w poziomie zadłużenia, jednak utrzymuje się on nadal na wysokim poziomie, co niestety sugeruje, że branża jest daleka od powrotu do formy. Jakie są zatem główne przyczyny utrzymującego się zadłużenia?

Zatory płatnicze.

Specjaliści wskazują na branżę TSL jako jedną z najbardziej narażonych na ryzyko zatorów płatniczych. Są one najczęściej spowodowane wydłużanymi terminami płatności oraz opóźnieniami w regulowaniu zobowiązań, które w tej branży niestety nie są rzadkością. Są to czynniki, które są szczególnie boleśnie odczuwane przez mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa, potrafią bowiem zaburzyć funkcjonowanie całej firmy. Kiedy firma nie otrzymuje w ustalonym terminie zapłaty za wystawioną fakturę, zaczyna mieć trudności w regulowaniu własnych płatności, a problem się nasila. Branża TSL ma swoich dłużników, głównie spółki transportowe, handlowe oraz produkcyjne, których łączne zadłużenie sięga 158,5 mln zł. Dobra wiadomość jest taka, że kwota ta została zredukowana z poziomu 171,6 mln zł w 2021 roku.

Stały wzrost kosztów.

Jak wskazuje Maciej Wroński, prezes związku pracodawców Transport i Logistyka Polska, rok 2022 był dla branży transportu drogowego rokiem pełnym wyzwań. Nowy Polski Ład, zmiany zasad wynagradzania kierowców na poziomie krajowym, nowe regulacje Pakietu Mobilności czy nieudana reforma systemu szkolenia kierowców zawodowych kierowców, to tylko niektóre z nich. Do tego należy dołożyć wzrost cen paliw oraz energii – nic dziwnego, że koszty prowadzenia działalności wzrastają lawinowo. Stale zmieniające się przepisy oraz duża konkurencja na rynku usług transportowych wymagają od przewoźników coraz to nowszych inwestycji w sprzęt. Są to wyzwania, którym nie wszyscy przedsiębiorcy z branży są w stanie sprostać. Trudności mogą popychać ich w stronę szarej strefy, a to niestety negatywnie odbija się na konkurencyjności na rynku i dotyka te firmy, które działają w pełni legalnie, zgodnie z przepisami.

Zakłócenia w łańcuchach dostaw

Wojna w Ukrainie przyniosła Europie tylko kryzys energetyczny i pogłębienie problemu rosnących cen paliw, lecz także zakłócenia w łańcuchach dostaw. Badanie „Skaner MŚP” BIG InfoMonitor nie pozostawia złudzeń. W związku z tym, że wiele firm wycofało się z rynku rosyjskiego i spadła także liczba przewozów na Białoruś i Ukrainę, aż 42 proc. badanych firm z sektora transportowego przyznało w badaniu, że zanotowało z tego powodu niższe dochody. Wielu przedsiębiorców było zmuszonych zmodyfikować kierunki i sposoby dostaw. W najbliższym czasie nie ma widoków na poprawę sytuacji, nie ma bowiem warunków, by wymienić się zezwoleniami na rok 2023 z Rosją i Białorusią. Obecne zezwolenia na Białoruś są ważne do 31 stycznia 2023, od lutego prawdopodobnie jedynymi dostępnymi zezwoleniami będą zezwolenia płatne, których koszt wynosi ponad 200 euro. Nieograniczony dostęp do rynku będzie zarezerwowany wyłącznie dla firm białoruskich i rosyjskich, co stanowi element toczącej się wojny hybrydowej. Zakaz tranzytu dla unijnych samochodów wydany przez Rosję i Białoruś odciął polskich przewoźników także od takich rynków, jak Kazachstan czy Uzbekistan. Szacuje się, że około 2 tys. polskich podmiotów musi z tego powodu znaleźć inny pomysł na działalność.

Duże kłopoty małych firm

Polska branża TSL charakteryzuje się dużą liczbą drobnych, rodzinnych firm, które niestety najmocniej odczuwają presję rosnących wymogów oraz kosztów. Jak informuje KRD, niemal 70 proc. wszystkich zadłużonych firm z sektora transportowego stanowią jednoosobowe działalności gospodarcze. Mowa o blisko 20 tys. małych firm, które odpowiadają za 2/3 kwoty zadłużenia całej branży. To niepokojące dane, które wyraźnie świadczą o tym, że brakuje w naszym kraju sprawnie działających instrumentów osłonowych dla dotkniętych kryzysem energetycznym przewoźników. Najmniejsze firmy często najmocniej borykają się z zatorami płatniczymi, nierzadko bowiem większe przedsiębiorstwa wykorzystują swoją silniejszą pozycję narzucając długie terminy płatności. W obecnych warunkach rynkowych wśród przedsiębiorców wzrasta jednak świadomość tego, jak ważne jest zachowanie płynności finansowej firmy. Widać to po zmniejszającej się tolerancji dla niezapłaconych w terminie faktur, które szybciej oddawane są do windykacji.

Przyszłość branży.

Eksperci są zdania, że na to, jak będzie kształtować się najbliższa przyszłość branży TSL, wpływ będą miały przede wszystkim trzy czynniki: europejska i światowa koniunktura gospodarcza, rynek pracy oraz polityka rządzących. Od kondycji gospodarczej zależeć będzie relacja pomiędzy popytem a podażą usług transportowych. Mocno odczuwalny i stale rosnący problem braku kierowców zawodowych będzie w dalszym ciągu wywierać presję na wzrost wynagrodzeń dla tej grupy zawodowej. Z kolei źle prowadzona polityka, głucha na postulaty branży, może niestety wpłynąć niekorzystnie na jej kondycję oraz konkurencyjność naszych przewoźników na rynku europejskim.